Kontakt 38/2018: Zdrowie bez recepty
Opis
‼️ UWAGA ‼️
Ze względów bezpieczeństwa nadal staramy się ograniczać wizyty na Poczcie. Powoli wracamy jednak do względnej normalności. Dlatego ponownie realizujemy zamówienia na egzemplarze papierowe - jednak czas oczekiwania na dostawę może być nieco dłuższy niż w czasach przedpandemicznych.
***
Myśl, którą chcemy wyrazić w tym numerze, streszcza się w kilku punktach.
Po pierwsze, zdrowie nie jest kondycją, którą się osiąga, dokonując transakcji na rynku usług medycznych. Zdrowie jest podstawowym prawem człowieka. Jeśli staje się ono czymś, co de facto można kupić wyłącznie za pieniądze, to osoby, które tych pieniędzy nie mają, nie mogą wyegzekwować swojego prawa do dobrej opieki medycznej. W efekcie to, co powinno być kwestią sprawiedliwości, zostaje sprowadzone do poziomu dobroczynności, która ma to do siebie, że nie można głośno się jej domagać. Można tylko mieć na nią cichą nadzieję.
Po drugie, myśląc o systemie ochrony zdrowia, warto przyjąć perspektywę osób, które mają do niego najbardziej utrudniony dostęp. Bywa, że obarcza się je winą za sytuację, w której się znalazły, bo „prowadzą niezdrowy tryb życia” albo „nie stosują się do zaleceń lekarza” (jak gdyby wynikało to po prostu z ich lenistwa lub złośliwości). Tymczasem – jak zauważa Paul Farmer, współzałożyciel organizacji Partners in Health i współautor jednego z tekstów zamieszczonych w tym numerze – „istnieje ogromna różnica między postrzeganiem ludzi jako ofiar swoich własnych wad a postrzeganiem ich jako ofiar strukturalnej przemocy”.
Po trzecie, system ochrony zdrowia nie jest mechanizmem, który można naprawiać, nie dokonując zarazem przeglądu innych mechanizmów składających się na maszynerię polityki społecznej. Jest on jednym z wielu naczyń połączonych – „źle zorganizowanym, nieefektywnie zarządzanym i cierpiącym na coraz poważniejsze braki kadrowe”, o czym opowiada na kolejnych stronach socjolog Adam Ostolski, lecz noszącym także ślady błędów i zaniechań w zakresie polityki zatrudnienia, polityki edukacyjnej, polityki transportowej czy polityki mieszkaniowej. W tym sensie zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia jest warunkiem koniecznym poprawy jej jakości, ale nie jest warunkiem wystarczającym.
Po czwarte, opieka zdrowotna nie sprowadza się do procedur medycznych, ponieważ ostatecznie „wydarza się” w bezpośrednich relacjach między pracownikami i pracowniczkami „służby zdrowia” a pacjentami i ich rodzinami. Z jednej strony, skuteczność procedur zależy więc od tego, czy obydwie strony są w tej relacji upodmiotowione i czy umieją się ze sobą komunikować. Z drugiej strony, jeśli nie chcemy, by – jak mówi nam socjolożka Julia Kubisa – leczyli nas „ludzie zmęczeni i niedospani”, powinniśmy przestać moralnie ich szantażować kategorią służby i zrozumieć, że ich interes jest naszym interesem. W końcu wszyscy jesteśmy, a w każdym razie prędzej czy później będziemy, pacjentami.