Kontakt 28/2015: Małe obczyzny
Opis
O mazurskiej wsi Nakomiady głośno zrobiło się w 2005 roku. Właśnie wtedy miejscowy wójt zdecydował o postawieniu na cokole kamienia upamiętniającego Kanclerza Rzeszy Otto von Bismarcka. Kamień ten, zwalony po 1945 roku, wrastał w ziemię na rozstaju dróg. Choć wójt miał poparcie mieszkańców gminy, w lokalnych gazetach zawrzało. Części komentatorów pomysł ustawienia pomnika najsłynniejszemu dziewiętnastowiecznemu polakożercy po prostu nie mieścił się w głowie. Inni przekonywali, że kamień należy pozostawić na cokole jako istotny element krajobrazu kulturowego tych okolic. Proponowano przy tym, żeby opatrzyć go dodatkową tabliczką, która jednoznacznie wskazywałaby na niechlubną rolę Bismarcka w polskiej historii. Sprzeciw wyraziła jednak Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a odpowiednie służby uznały kamień za samowolę budowlaną. Obalono go więc ponownie, z tą różnicą, że teraz leży napisem do góry.
Siedemdziesiąt lat po wojnie wciąż nie wiemy, jak radzić sobie z historią ziem, które przyłączono do Polski na mocy decyzji podjętych w Jałcie. Przejawem tej bezradności jest ciągłe powielanie klisz wypracowanych przez propagandę PRL. Zdajemy się wierzyć w to, że dzięki wojennym przesunięciom granic odwiecznie piastowskie ziemie wróciły do macierzy. Tereny na północy i zachodzie Polski są dla nas wciąż „Ziemiami Odzyskanymi”. Kłopoty z nazwaniem i przyswojeniem tego dziedzictwa mają niepokojące skutki: mieszkańcom terenów poprzesiedleńczych trudniej niż innym budować swoją tożsamość.
Problem ten dotyczy mieszkańców jednej trzeciej terytorium dzisiejszej Polski. A nawet większej ich liczby, bo masowe wędrówki Polaków nie były w tym czasie jedynie skutkiem wojennej zawieruchy i wymuszonych siłą przesiedleń. W związku z realizowaniem przez komunistyczne władze w niezwykle szybkim tempie programu industrializacji kraju, coraz większa część mieszkańców wsi szukała zatrudnienia w nowych fabrykach. Przemysłowe miasta pęczniały, niektóre z nich budowano od zera. Wprowadzając się do bloków, ludzie ze wsi przeżywali nieraz większy szok kulturowy niż „pionierzy”, którzy zajmowali poniemieckie domy.
W pewnym sensie jesteśmy więc narodem migrantów i przesiedleńców. I chociaż historyczne zaszłości w niewielkim stopniu dotykają młodsze pokolenia, chociaż na terenach włączonych do Polski po wojnie działają lokalne stowarzyszenia, które starają się oswajać ich prawdziwy krajobraz kulturowy, to wielu Polaków wciąż bardziej niż w „małych ojczyznach” żyje w „małych obczyznach”. W niniejszym numerze „Kontaktu” staramy się opisać tę lukę w polskiej tożsamości, zrozumieć jej przyczyny i znaleźć sposób na to, jak ją załatać. Dużo w tym numerze historii, ale piszemy o niej tylko w takim zakresie, w jakim wpływa ona na teraźniejszą polską tożsamość.
och.janka
Uwielbiam pióro Pawła Cywińskiego. Powinien częściej pojawiać się w papierowym Kontaktcie ;)